wtorek, lutego 11

006

Ona gotuj..  ona stoi tam we fartuchu i po prostu gotuje. Jak gdyby nigdy nic. Ale.. jak? Przecież to nie możliwe, żeby osoba nie słysząca gotowała! Przecież ona jest niepełnosprawna! Ona powinna mieć opiekę! Dobrego lekarza! Spokój! A nie gotować i męczyć się przy garach!!!
''Malik! Idioto, przecież to normalny człowiek... Taki piękny malutki człowieczek, który naprawdę wygląda seksownie w tym kucyku, niebieskim fartuszkiem i uśmiechem na ustach."- ten głos w mojej głowie przywrócił mnie do rzeczywistości. I rzeczywiście jestem idiotą. Robię z tej dziewczyny kalekę, chociaż nią nie jest. Jest wyjątkową i bardzo silną dziewczyną. Skąd to wiem? Widzę. Ja albo wielu innych poddało by się, straciłoby sens. A ona? Ona normalnie funkcjonuje.. Gotuje, mówi, uśmiecha się, żyje wśród innych. ''Uśmiecha się?'' i tu chyba u niej jest problem. Może ją widziałem raz czy dwa razy ale dziś pierwszy raz widziałem u niej uśmiech. Jak gotowała z panią Margaret. Była chyba wtedy sobą. Normalnie z nią rozmawiała. ''Głuchoniema mówi''.
- Przepraszam, zapatrzyłem się chyba- odpowiedziałem cicho tak żeby nie wystraszyć dziewczyny gdy zorientowałem się, że w kuchni nastała kompletna cisza. ''Idioto! Mów normalnie ona i tak Cię nie słyszy".
-Już jesteście? A gdzie reszta?
-Czekają na korytarzu, ja przyszedłem tylko poinformować panią. - Powiedziałem już głośniej i z uśmiechem. Spojrzałem na dziewczynę i mój uśmiech natychmiast zniknął z twarzy. Serce znowu szybko mi zabiło i poczułem niepokój. Twarz dziewczyny się szybko zmieniła. Nie uśmiechała sie już, nie mówiła nic, a w oczach też nie było żadnej radości. Radość zamieniła sie w strach, przerażenie, smutek. Tak nagle, że nawet ja nie zauważyłem kiedy to sie stało. Za szybko, zdecydowanie za szybko. ''Wycofuj się, ona się Ciebie boi''- coś mi szeptało to zdanie ciągle odkąd zauważyłem jej strach. Dlaczego tak się stało? Przecież nie zrobiłem nic złego, nic nie powiedziałem, nie zrobiłem gwałtownego ruchu. Tylko stałem.

-Podano do stołu!- Głośne oznajmienie pani Margaret o gotowym posiłku sprawił blondyna o euforię. Nie widziałem go dziś jeszcze  tak szczęśliwego. Siedzieliśmy już wszyscy razem. Cały zespół, pani Margaret i ona. Zdziwiło mnie, że ona jako jedyna z dzieci jadła z nami posiłek. Ale potem stwierdziłem, że ona jako jedyna jest w ośrodku w takim wieku. Dzieci tutaj jest pełno ale nigdzie nie można zobaczyć nastolatka w jej wieku.
Siedzieliśmy wszyscy, przy stole Niall ciągle chwalił dania jakie zrobiła starsza pani, wszyscy się odzywali, śmiali. Prawie. Prawie wszyscy. Każdy prócz niej. Popatrzyłem ukradkiem na nią. ZNOWU. Po raz setny chyba. Widziałem strach, smutek i przerażenie. Ręce jej cały czas drżały.  To wszystko chyba przez blondyna. Zawsze jak dużo mówił, to też gestykulował rękami, może to ją płoszy?                                               
-Pani Margaret? Może jak już wszyscy skończyli jeść mogę pokazać niespodziankę jaką mam dla wszystkich?- Powiedziałem delikatnie tak żeby nie przestraszyć Em, ładny skrót wymyśliłem prawda? Ale dlaczego się bałem? Przecież ona nawet tego nie usłyszała, ale gdy przyjaciele się uspokoili i wszyscy popatrzyli w moim kierunku ona delikatnie zrobiła to samo, a ja uniosłem kąciki ust ku górze chcąc się do niej uśmiechnąć. Ale to był chyba zły pomysł.. Wystraszyła się. Dziękuję za posiłek, pójdę do siebie.-Cicho szepnęła, ale nie na tyle cicho bym tego nie usłyszał. Nie popatrzyła na nikogo, nawet na mnie. Jedynie ze spuszczoną lekko głową wyszła z jadalni. Kątem oka odprowadzałem ją wzrokiem. Poruszała się tak delikatnie, z gracją... jak mała baletnica. Baletnica mająca w oczach nie radość a przerażenie.


~Emilie~

Boże. Co ja robię?! Przecież nie mam czego się bać. Przecież była przy mnie pani Margaret. Przecież nic mi nie zrobili. Zachowałam się jak tchórz. Zachowałam się jak jakaś głupia nastolatka bojąca się ludzi.  Zachowałam się jak dziecko. Zachowałam się nie uprzejmie uciekając stamtąd.
Ale czemu ja się dziwie? Czemu się tym przejmuję? Inni na moim miejscu na pewno by tak samo postąpili. Ja nie wiedziałam o czym rozmawiają. Czułam się nieswojo. Wszyscy się śmiali tylko nie ja. Dlaczego? Bo cholernie się bałam podnieść głowę i zrozumieć dlaczego się uśmiechają! Tchórz ze mnie! Tchórz który uciekł od normalnych ludzi. Tchórz, tchórz, tchórz, tchórz tysiąckroć tchórz z Ciebie Emilie!!!





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć!
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Wiem, że już rok nie pisałam tu nic ale zmienię to, i postaram się chociaż raz w tygodniu coś dodać. Chociaż takie krótkie coś jak dziś :)
Wybaczcie mi, zaniedbałam was:* Muszę mieć jakąś motywację:)
Dodawajcie komentarze i dodawajcie się do obserwatorów :)
Ilość słów: 667