piątek, stycznia 25

004


Słońce schodziło właśnie z nieba. Kochałam ten widok, kochałam patrzeć jak dzień umiera jedynie po to aby już za kilka godzin znowu się narodził. Uwielbiałam patrzeć jak na niebie pojawia się to jaskrawe koło zwane księżycem, uwielbiałam rozmyślać nad tym, bo będzie gdy zasnę i się już nie obudzę. Czy ktoś to zauważy? Nie wiem, na to pytanie nie mogę sobie odpowiedzieć. Nie wiem co będzie jutro, nie wiem co będzie za kilka godzin czy nawet chwil. Nic nie wiem…
Mówiłam wam, że jestem raczej optymistką? Kłamałam, jestem nauczona i zmuszona do kłamstwa. Całe lata żyję w kłamstwie. Zastanawiacie się dlaczego? Bo nie potrafię inaczej. Moja przeszłość sprawiła że zaczęłam kłamać. Nienawidzę tego uczucia gdy ktoś się lituje nade mną i lata wokół mnie jakbym była jakąś porcelanową lalką. Wole powiedzieć wszystkim ,,Wszystko dobrze”, ,,Nie, nic mi nie brakuje’’, ,,Nic mnie nie boli, dziękuję’’ i wszystko to mówię z uśmiechem na twarzy aby było bardziej wiarygodne. Zaciskam pięści by być silniejszą, by nie pokazać im jaka jestem słaba. Dopiero tutaj na poddaszu jestem sobą. Siadam na oknie i pozwalam spokojnie spływać moim łzą po policzkach. Jedynie tutaj jest moje królestwo….
~ ~

Przecież… przecież to nie możliwe, że ona jest głucha. Przecież na taką nie wygląda.. Przecież… Miałem wiele pytań… To była jedna chwila. Nie widziałem jej nawet dziesięciu sekund a teraz cały mój umysł jej zapełniony tą drobna dziewczyną. Drobną??? Nie wiem czy taka jest, przecież jej dobrze nie widziałem, ja tylko tak myślę..
-Zayn, wszystko z tobą dobrze?- Zapytał Liam który wszedł do pomieszczenia w którym teraz byliśmy. Nie wiem ile czasu minęło, ale dalej byliśmy z Nicole. Nie wiem jak to możliwe, ale dziecko to sprawiło że żadnemu z nas się nie chciało stąd iść…
-Jedziemy już? – Zapytałem gdy wszystkie twarze zostały skierowane w moją stronę…
-Jak chcesz, u wszystkich już byliśmy. Możemy jechać jak się źle czujesz…
-Tak, to chyba dobry pomysł. – Pokiwałem głową i powoli wstałem z łóżka dziewczynki.
-Proszę Cię, nie jedź jeszcze. Przecież nie byłeś jeszcze moim pacjentem. – Powiedziała dziewczynka cichym głosem ale jeszcze wystarczająco słyszalnym abym doskonale usłyszał. Zatrzymałem się więc przy drzwiach i popatrzyłem w stronę dziewczynki. Wyglądała prawie jak Emilia, wyglądała tak bezbronnie i uroczo…
-Chodź tu maleńka- Dziewczynka do mnie podbiegła a ja w tym czasie zabrałem małe niebieskie krzesełko i usiadłem na nim… Nicol usiadła delikatnie na moim kolanie i wtuliła się w mój tors. – Obiecuję Ci, że jeszcze się spotkamy i że pobawimy się w doktora. Dobrze?
-Nie wierzę w to…
-Dlaczego? Przecież Ci obiecuję. A ja dotrzymuję obietnic. Obiecuję Ci, że niedługo się znowu zobaczymy.
-Obiecujesz?
-Obiecuję, przecież jesteś moim mężem. – Dziewczynka na ta wiadomość mnie mocno uściskała a następnie podeszła do reszty.
Szliśmy w ciszy w stronę wyjścia, żaden z nas się nie odezwał. Nie wiem czemu. Może widzieli że ja jestem jakiś inny a może oni też widzieli ta dziewczynę i nie chcą się przyznać? Nie wiem, już mi same głupoty chodzą po głowie…
-Zayn, a ty dokąd? Musimy się z kierowniczką pożegnać i podziękować jej..- No tak, Liam jak zawsze miał głowę na karku.
-Pójdziecie sami? Ja się źle czuję…- Nie wiem co powiedzieli dalej i czy coś w ogóle powiedzieli, ponieważ znowu zatraciłem się w myślach. ,,Zayn! Co się z Tobą dzieję?’’ Odezwał się jakiś głos w mojej głowie. No właśnie co się ze mną dzieje? Przecież ta dziewczyna nie mogła mnie zmienić, nie mogła w zaledwie pięć sekund zmienić mojego nastawienia do dziewczyn, przecież mogę mieć każda jaka tylko chcę, przecież już jutro nie będę o niej pamiętał. Pójdę na imprezę, wyrwę jakąś niezłą sztukę, a o tej zapomnę… Przecież jestem Zayn Malik!


~ ~
Bezchmurne niebo w Londynie pełne gwiazd? Ludzie mówią że to niemożliwe. Że nie widzieli od kilku miesięcy takiego nieba. A ja widzę za każdym razem. Pamiętam że dwa tygodnie temu było takie niebo, tak samo jak pięć tygodni temu po tym jak była straszna ulewa. Ja pamiętam, a ludzie o tym nie wiedzą. I znowu pytanie Dlaczego? Oni nie dostrzegają piękna, nie widzą nic prócz czubka własnego nosa.  Nie zwracają uwagi na naturę, na to co ich otacza. Nie zwracają większej uwagi na ludzkie nieszczęście.
-Emilie? –  Szturchnęła mnie moja opiekunka. Jaka była? Buła bardzo dobra kobietą, nie miała męża, dzieci. Kochała nas jak własne. Była dla nas… można powiedzieć że drugą matką, która jest przy nas gdy tego najbardziej potrzebujemy. Jest moją przyjaciółką. Lecz nie taką bym jej wszystko mówiła. Nie lubię się żalić komuś na moje życie. Wole pomagać innym, którym się los jeszcze gorzej potoczył niż mi. Wolę wszystko tłumić w sobie…
Kolejne pytanie? Czy już się oswoiłam z tą świadomością że straciłam wszystko? Tak… nie, jednak nie.. Nie można się z tym oswoić. Jak można się przyzwyczaić do  śmierci rodziny, do utraty wszystkiego, na czym zależało Ci? Nie da się, ja przynajmniej nie mam takiej umiejętności…
-Tak proszę Pani?
-Chodź na kolacje, dzisiaj jest twoja ulubiona potrawa..- Powiedziała uśmiechając się lekko do mnie, po czym wyciągnęła rękę w celu zabrania mnie z parapetu. Jednak ja nie miałam ochoty na jedzenie, pokiwałam więc głową i spojrzałam po raz kolejny na niebo opierając głowę o szybę. Poczułam że Pani Margaret podnosi mój podbródek chcąc żebym spojrzała na nią..
-Skarbie, wczoraj też nic nie jadłaś, chudniesz w oczach… Proszę Cię chodź zjedz chociaż jednego naleśnika.- Puściła do mnie oczko, nie wiem jak ona to robiła ale ciągle się uśmiechała, Margaret jest wyjątkową osobą.. dla mnie.
-Nie, naprawdę dziękuję, chyba się położę głowa mnie trochę boli..- Pokiwała głową a następnie ucałowała mnie w czoło i opuściła pokój. Wszędzie było ciemno, jedyne co oświecało pokój to światło księżyca, i gwiazd. A tak w ogóle to gwiazdy dają światło? Nie… raczej nie. Popatrzyłam ostatni raz na gwiazdy, miałam już wstawać ale dostrzegłam to co zawsze chciałam zobaczyć… Spadająca gwiazda.. ‘’Szybko myśl, życzenie’’ Pomyślałam. Ludzie zawszeni mówili że wtedy życzenie się spełni.. ,,Chcę być szczęśliwa’’.
 
~~
-Zayn? Wszystko z Tobą w porządku?- Zapytał mnie Niall
-No, Czemy pytasz?- Zapytałem nie odrywając wzroku od sufitu. Teraz wydawał mi się naprawdę ciekawy..
-Nie piłeś wczoraj nic prawie, jedynie dwa kieliszki czystej, nie tańczyłeś, byłeś nieobecny, nie…
-Skończ już z tym przemówieniem, nie miałem nastroju.- Powiedziałem głośniejszym tonem. Wiem nie powinienem tak reagować,  ale co miałem mu powiedzieć? ‘’Nie wyrwałem żadnej panienki bo myślę o tej głuchej?’’ zaraz bym się stał pośmiewiskiem, zaraz bym stracił wartość u niech. Od razu wzięliby mnie za mięczaka. A ja taki przecież nie jestem, prawda?
-Idę zapalić- Powiedziałem bez żadnych emocji do blondyna. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju po drodze zabierając paczkę papierosów i zapalniczkę. Wychodząc z domu, minąłem się z kimś w drzwiach, ale nie zwróciłem uwagi większej. Ubrałem kurtkę i usiadłem na schodach oddając się smakowi dymu. ‘’Musimy tam wrócić’’ ta myśl krążyła mi po głowie, musimy i to koniecznie. Obiecaliśmy Nikol to, a my nie zawodzimy fanów… ‘’Zayn, przyznaj się nie o Nikol Ci tu chodzi ale o Emilie’’- Znowu ten głos w głowie, i chyba się nie mylił…

-_-_-_-
Słów: 1155
Przepraszam, że miesiąc nic nie dodawałam, ale po prostu mam tyle spraw, że nie wiem gdzie włożyć ręce...
Proszę was o komentarze *.*